Czy wierzący człowiek, chrześcijanin może być opętany? Drukuj
Autor: Hydzik Michał   
sobota, 01 lipca 2017 00:00

Czy wierzący człowiek, chrześcijanin może być opętany?

Od jakiegoś czasu toczy się zawzięta dyskusja na ten temat. I jak zwykle w takich sytuacjach, niektórzy dopuszczają tę ewentualność, inni jej oponują. Nie jest to pytanie nowe. Pojawiło się ono już na początku chrześcijaństwa. Niejaki Hermes, autor dzieła pod tytułem „Pasterz”, już w roku 139 karcił tych, którzy uważali, że w tej samej osobie może przebywać jednocześnie Duch Święty i duch zły.

Aby rozpocząć rozważania na ten temat, musimy wpierw ustalić w oparciu o Biblię, kto to jest człowiek wierzący? Czy każdy kto uczęszcza do chrześcijańskiego kościoła, to człowiek wierzący? A czy każdy przedmiot znajdujący się w garażu jest samochodem? Nie! Podobnie przedstawia się sprawa z chrześcijaństwem. Nie każdy człowiek należący do kościoła chrześcijańskiego jest chrześcijaninem.

Na ogół wyróżnia się trzy kategorie wiernych:

• wierzący i praktykujący,

• wierzący i niepraktykujący,

• praktykujący, ale niewierzący.

Do której z nich można przyporządkować chrześcijanina? W myśl Nowego Testamentu chrześcijanin to ktoś, kto w jakimś momencie życia opamiętał się, pokutował z grzechów przeszłości, narodził się na nowo i trwa w Chrystusie. Jeśli natomiast ktoś uczęszcza do kościoła, a nawet wypełnia wszystkie obowiązujące w nim praktyki, ale nie ma za sobą takich przeżyć, nie jest chrześcijaninem! Zwróćmy uwagę, że prorok Jan Chrzciciel, który żył na pograniczu Starego i Nowego Testamentu, zaczął swoje zwiastowanie od wezwania do opamiętania i pokuty. Także sam Jezus Chrystus, rozpoczynał swoje zwiastowania apelem - pokutujcie.

W ślad za Mistrzem wołał apostoł Piotr - „opamiętajcie się, pokutujcie, dajcie się ochrzcić, a otrzymacie dar Ducha Świętego” (Dz 2,38). „Bóg kiedyś puszczał płazem naszą niewiedzę, ale dzisiaj wszędzie wszystkich ludzi wzywa, aby się opamiętali” (Dz 17,30). Te słowa wygłosił apostoł Paweł ze stopni Areopagu do Ateńczyków, wyznawców pogańskich kultów i filozofii. Chrześcijaństwo warunkuje pokutą!

Biblia powiada, że człowiek wierzący jest dzieckiem samego Boga, a Bóg jest jego Ojcem. Ewangelista Jan powiedział: „tym którzy go przyjęli, dał prawo stać się dziećmi Bożymi”. Chociaż te słowa brzmią niewiarygodnie, mówią prawdę, zostały przecież zapisane w Biblii. Nie bój się wierzyć w to, co mówi Boże Słowo i nie bój się tego wyznawać. A skoro Bóg jest naszym Ojcem, to On „wyrwał (nas) z mocy (dosłowne tłumaczenie spod władzy) ciemności i przeniósł do Królestwa Syna swego umiłowanego” (Kol 1,13).

Kiedyś byliśmy obywatelami królestwa ciemności, ale w momencie, gdy pokutowaliśmy, Bóg wyrwał nas stamtąd i przeniósł do Królestwa Swojego Syna. Chociaż kiedyś żyjąc według wzorów tego świata, należeliśmy do królestwa ciemności. Dzisiaj jesteśmy obywatelami Królestwa Bożego, Królestwa Jezusa Chrystusa. Jesteśmy dzisiaj domownikami Boga. Wyraźnie mówi o tym fragment Listu do Efezjan 2,1-2 i 19.

„I wy umarliście przez upadki i grzechy wasze, w których niegdyś chodziliście według modły tego świata, naśladując władcę, który rządzi w powietrzu, ducha, który działa w synach opornych. Tak więc już nie jesteście obcymi i przychodniami, lecz współobywatelami świętych i domownikami Boga.”

A zatem jesteśmy teraz absolutnie innymi ludźmi, niż byliśmy kiedyś. Jako dzieci Boże mamy niezwykłą asystę. Bóg oddelegował swoich aniołów, aby nas strzegły, jako Jego cennej własności (Hbr 1,14).

Pismo Święte zapewnia nas, że jako wierzący, narodzeni nie z krwi i ciała, ale z Ducha, mamy władzę nad demonami i możemy im dyktować warunki, a nie odwrotnie (Łk 10,19).

Myślę, że oglądalibyśmy wielkie zmiany, gdybyśmy w to uwierzyli. Zwróćmy uwagę na następujący fragment:

Wy z Boga jesteście, dzieci, i wy ich zwyciężyliście, gdyż ten, który jest w was, większy jest, aniżeli ten, który jest na świecie” (1 Jan 4,4).

To my mamy dominować, bo większy jest ten, który jest w nas, niż ten, który jest na świecie. A kto jest na świecie? Ten, kto jest księciem tego świata. Jan pisze, że Ten, który został zrodzony z Boga strzeże nas i zły nie może nas tknąć (1 Jan 5,18). Jezus Chrystus został zrodzony z Boga. On nas strzeże. Musimy ufać Jego autorytetowi i jego mocy. Pan Jezus po swoim zmartwychwstaniu powiedział: „Dana mi jest wszelka moc na niebie i na ziemi”.

Apostoł Paweł na podstawie osobistego objawienia mocy Jezusa napisał, że Jezus otrzymał imię, które jest ponad wszelkie inne imiona, a pod jego stopy wszystko zostało poddane (Flp 2,9-11; Ef 1,20-23).

Poza tym zwróćmy uwagę, że w Ewangelii Łukasza (10,19) Pan Jezus mówi do uczniów (którzy jeszcze wtedy nie posiadali Ducha Świętego, my jesteśmy w lepszej sytuacji, bo Go mamy):

„Oto dałem wam moc, abyście deptali po wężach i skorpionach i po wszelkiej potędze nieprzyjacielskiej, a nic wam nie zaszkodzi”.

Węże, skorpiony, to symbole demonów. W praktykach okultystycznych występują węże, skorpiony i inne znaki zodiaku, gdyż są symbolami demonów. Dosłownie oznacza to, że Jezus daje uczniom moc do zwycięstwa nad demonami. O tych samych niezwykłych charyzmatach mówi inna znana wypowiedź Pana Jezusa, zapisana w Ewangelii Marka 16,17:

„A takie znaki będą towarzyszyły tym, którzy uwierzyli: W imieniu moim demony wyganiać będą, nowymi językami mówić będą”.

W poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie o to, czy wierzący może być opętany, zauważmy, że żaden z przypadków opętania, opisanych w Ewangelii, nie dotyczył chrześcijan. Czy jakikolwiek uczeń Pana Jezusa był opętany? Czy Pan Jezus uczył ich jak mają wypędzać demony z siebie nawzajem? - Nie. Czy Jezus nakazał im, aby wyrzucali demony z innych wierzących? Nie.

W moim przekonaniu dla większości chrześcijan, nie demony są głównym problemem, ale stara natura.

Dlatego uważam, że doszukiwanie się demona u człowieka wierzącego jest wynikiem dwóch rodzajów nieporozumienia, spowodowanych nieprecyzyjnym zastosowaniem słowa chrześcijanin.

Po pierwsze może mieć go ktoś, kto sam uważa się za osobę wierzącą, ale tak naprawdę nią nie jest, bo nigdy nie pokutował, nie narodził się na nowo. Utrzymuje, że z dziada pradziada jest wierzącym. Taka osoba może wierzyć w Boga, jednocześnie do Niego nie należąc. Sam diabeł też wierzy, że Bóg istnieje i na dodatek przed Nim drży.

W Dziejach Apostolskich w 8,12-13 czytamy o Szymonie czarnoksiężniku, który się ochrzcił, ale był zdemonizowany.

„Kiedy jednak uwierzyli Filipowi, który zwiastował dobrą nowinę o Królestwie Bożym i o imieniu Jezusa Chrystusa, dawali się ochrzcić, zarówno mężczyźni, jak i niewiasty. Nawet i sam Szymon uwierzył, gdy zaś został ochrzczony, trzymał się Filipa, a widząc znaki i cuda wielkie, jakie się działy, był pełen zachwytu”.

Szymon przylgnął do Filipa, sympatyzował z Filipem, chodził za Filipem i był pełen zachwytu i ekscytacji tym, co Filip robił, ale brakowało mu pokuty. Nie czytamy, by Szymon pokutował. Więcej, dowiadujemy się, że Szymon nie odwrócił się od starego życia, a przedtem był okultystą. W wersecie 21 czytamy o tym, co ma mu do powiedzenia Piotr.

Twoje serce nie jest szczere wobec Boga. Przeto odwróć się od tej nieprawości swojej i proś Pana, czy nie mógłby ci być odpuszczony zamysł serca twego”.

Gdy Szymon usłyszał te słowa, jako wierzący człowiek bezwzględnie powinien pokutować. Tymczasem ze swej strony nic nie zrobił w tym kierunku, oczekiwał jedynie pomocy od innych. Jest to przepis na to, jak produkować nominalnych chrześcijan. Niektórzy wywołują ludzi do przodu i nakazują im powtarzać formułę pokuty: „Wyznaję, że jestem grzesznikiem...” itd.

Ludzie powtarzają ją ustami bez udziału serca. I jest to niewiele warte. Grzesznik musi pokutować i wołać do Boga o ratunek z potrzeby serca.

Człowieka, który obwieścił - nasz pastor nie ma wiary, zapytałem, czemu tak myśli? Bo miałem demona, a on nie był w stanie go wypędzić. Co sam zrobiłeś, żeby demon z ciebie wyszedł? - zapytałem z ciekawością. Nic nie robiłem, pastor się modlił - usłyszałem z zdumieniem.

W tym momencie nie jest ważne, czy ten człowiek miał demona, czy nie miał. Bardziej interesuje mnie jego postawa wobec problemu. Uznał on, że pastor miał z niego wypędzić demona bez jakiegokolwiek zaangażowania z jego strony. Przy takiej postawie, największy charyzmatyk jest bezradny. Najważniejsza jest wola zainteresowanego człowieka. Dlatego nie modlę za kimś, kto sam nie angażuje się całym sercem, kto nie jest gwałtownikiem. Nie mam zamiaru nikogo na siłę wpychać do Królestwa Bożego, skoro jemu samemu jest to obojętne. Tak jak Szymonowi.

Uważam, że ktoś, kto się uważa za wierzącego, ale nie pokutował ze swoich grzechów, może mieć do czynienia z demonem w formie opętania.

Po drugie: Opętanie może dotyczyć osoby, która kiedyś była chrześcijaninem. Opętanie może stać się faktem, gdy wierzący człowiek staje się odstępcą. W przeszłości uwierzyła ona, pokutowała, spełniła wszystkie warunki nawrócenia, ale w pewnym momencie zeszła z drogi wiary. Stała się przestępcą. Przypomnijmy sobie jednego z uczniów Pana Jezusa - Judasza. Był wierzącym człowiekiem, uzdrawiał chorych, wypędzał demony, głosił Ewangelię, piastował nawet funkcję skarbnika. Ale Biblia mówi, że przyszedł taki moment, że Judasz nie tylko zdradził Jezusa, ale go sprzedał. To wtedy wszedł w niego szatan.

Kiedyś Jezus powiedział:

„Idź i już nigdy nie grzesz, aby ci się coś gorszego nie stało” (Jan 5,14).

Co Jezus wtedy miał na myśli? W momencie, gdy człowiek odwraca się od Boga, jako odstępcą, zostaje zaatakowanych przez siedem gorszych demonów. Znam takich, którzy kiedyś byli ludźmi wierzącymi, ale odwrócili się od Boga. Stali się gorsi niż ci, którzy nigdy nie znali Boga.

Brat Sergiusz Waszkiewicz nauczał bardzo mądrej zasady. Byłoby dobrze, abyśmy ją stosowali z uwagi na podatność natury ludzkiej na rewelacje i objawienia. Była ona następująca: wierzcie tylko w to, o czym Jezus mówił, uczniowie potwierdzili swoim nauczaniem, a pierwszy zbór praktykował. Dobrze przypomnieć sobie o niej w kontekście pytania o to, czy możliwe jest opętanie chrześcijanina?

Czy Jezus mówił o uzdrawianiu chorych, czy uczniowie o tym nauczali, czy pierwszy zbór to praktykował? Tak! Możemy więc wierzyć w uzdrowienie.

Czy Jezus mówił o Duchu Świętym? Czy uczniowie o tym nauczali? Czy pierwszy zbór to praktykował? Tak!

Natomiast nigdy Jezus nie nauczał, że wierzący człowiek może być zdemonizowany, uczniowie tego nie potwierdzili, a pierwszy zbór nigdy nie praktykował wypędzania demonów z ludzi wierzących.

Jeden ze współczesnych autorytetów w tej dziedzinie - w swoim czasie gościliśmy go w Polsce, w Ustroniu - Lester Sumrall, w książce pt. „Demoniczna moc” pisze, że to jest niemożliwe, aby dziecko Boże mogło posiadać demona.

Zaobserwować można, że dopuszczanie wiary w możliwość zdemonizowania człowieka wierzącego, przynosi przykre skutki. Powoduje zamieszanie i rozbicie w Ciele Chrystusa. A wiemy, że rozbicia i zamieszanie nie pochodzą od Ducha Świętego. Duch Święty buduje i jednoczy.

Po drugie, nauka ta wywołuje strach przed demonami u ludzi wierzących, lęk przed opętaniem. Ludzie wierzący, zamiast panować nad demonami, drżą przed nimi. Jak mają w takim stanie ducha wyganiać demony z innych ludzi?

Mocy do stąpania po wężach i skorpionach można się spodziewać wtedy, kiedy człowiek koncentruje się na Jezusie, na wywyższaniu Go, a nie wtedy, gdy jest zajęty wyszukiwaniu demonów w sobie albo u innych wierzących. W takiej atmosferze triumfuje diabeł, bo znalazł się w centrum zainteresowania, a jemu przecież zawsze o to chodziło. Przenosi uwagę z faktycznego problemu, na problemy zastępcze.

Jedną z przyczyn dawania wiary w możliwość opętania człowieka wierzącego jest brak rozróżniania uczynków ciała od działania demonów. Złości od ataku demona złości i gniewu, zazdrości od ataku demona zazdrości, nienawiści od ataku demona nienawiści, plotkarstwa od ataku demona plotkarstwa itd. Dzisiaj wypędzają z tego człowieka demona złości, jutro z tamtego demona zazdrości, pojutrze z kogoś innego demona pożądliwości.

W moim przekonaniu takie stanowisko jest niebiblijne. Ale to, że chrześcijanin nie może być opętany, nie oznacza, że nie jest atakowany przez demony. To są zupełnie dwie różne sprawy. Co innego jest być opanowanym przez demona, a co innego być przez niego atakowanym. Mając to na uwadze, raz jeszcze chciałbym podkreślić, że to nie demony panują nad wierzącymi, ale wierzący nad demonami. Chciałbym, abyście to zrozumieli i uwierzyli. Łatwiej się żyje, jeśli się wie, że nie ja muszę uciekać, ale ten, z którym walczę. Gdy czytamy o zbroi Bożej w Liście do Efezjan, zauważamy, że ma ona chronić nasz przód, a nie tył. Biblia nie bierze pod uwagę takiej ewentualności, by chrześcijanin miał się odwracać i uciekać. My mamy iść naprzód i dlatego mamy zabezpieczenie tylko z tej strony.

W związku z tym dopuszczanie wiary w możliwość przejęcia władzy nad nim przez szatana jest niezgodne z pozycją, w jakiej stawia chrześcijanina Słowo Boże. Takie stwierdzenie nie powinno padać z naszych ust. Jest to obraza nie tylko człowieka, którego się o to posądza, gorzej, jest to obraza tego, który zamierzył podnieść go do godności dziedzica Królestwa Bożego.

Jako ojciec byłbym oburzony słysząc hańbiące rzeczy o moich dzieciach. Myślę, że i Bóg jest obrażony, jeśli ktoś posądza Jego dzieci o zdemonizowanie.

To, co powiedziałem, nie wyklucza, że chrześcijanin może czasem dawać diabłu okazję do działania. Potwierdza to Słowo Boże. List do Efezjan pisany był do wierzących ludzi, prawdziwych chrześcijan (1,1), a mimo to Paweł ostrzega - „nie dawajcie diabłu przystępu” (4,27). Słowo „przystęp” w języku greckim znaczy „totos”, co również oznacza: miejsce, pozycja, okazja, sposobność. A więc możemy powiedzieć: „Nie dawajcie diabłu miejsca”; „Nie dawajcie diabłu pozycji”; „Nie dawajcie diabłu okazji”; „Nie dawajcie diabłu sposobności”. Skoro apostoł zwraca się z takim apelem do kościoła, to znaczy, że taka ewentualność istnieje.