Dźwięk w służbie Ewangelii Drukuj Email
Autor: Józef Kajfosz   
czwartek, 30 sierpnia 2018 00:00

Uściślijmy: Nie chodzi tutaj o dźwięk naturalny w postaci śpiewu na żywo, słowa mówionego, czy też gry na różnego rodzaju instrumentach. Rola śpiewu i muzyki w chrześcijaństwie w ogólności omawiana była wielokrotnie i nie brak opracowań tego tematu. Na tym miejscu natomiast chcemy poruszyć sprawę roli dźwięku zapisanego, utrwalonego na różnej postaci nośnikach, od kiedy naukowcy odkryli i udostępnili taką możliwość.

Ta historia jest stosunkowo krótka, gdyż dźwięk w postaci zapisanej zaczął pojawiać się dopiero na początku XX wieku jako magnetofony w studiach radiowych i jako gramofony z czarnymi płytami zawierającymi zaledwie kilka minut jakiejś sławnej muzyki lub kilka zdań sławnego przywódcy, na przykład Józefa Piłsudskiego. Były to urządzenia drogie i nietrwałe, igły odczytujące dźwięk, ślizgające się po rowkach płyty, drapały powierzchnię, niszcząc zapis i powodując szumy i trzaski. Dziś aż trudno uwierzyć, że wcześniej przez bardzo długi czas wszelkie wykonania muzyki były „jednorazowe”, niepowtarzalne, niemożliwe do przekazania nikomu.

Pierwsze możliwości nagrywania czegokolwiek, czyli zapisu „własnego” dźwięku pojawiły się u nas krótko po drugiej wojnie światowej. Był to bodajże rok 1951 lub 1952, kiedy w sklepach pojawiły się przenośne, walizkowe magnetofony taśmowe produkcji węgierskiej MOM, ważące nieco ponad 20 kg. Byłem wtedy na studiach w Pradze. Jak tylko odkryłem to urządzenie, w listach do ojca, który był dyrygentem chóru w Dolnym Żukowie na Zaolziu, usilnie apelowałem i nalegałem, aby społeczność zborowa zmobilizowała się i zakupiła magnetofon. Decyzja zapadła szybko. Jeszcze dziś czuję, jak zmęczyłem się, taskając tę ciężką walizkę ze sklepu na dworzec kolejowy.

To urządzenie zapoczątkowało rejestrację dźwięku z wydarzeń na żywo w zborach na Zaolziu: nabożeństw, uroczystości rocznicowych, wieczorów pieśni, występów gości itp. W szczególności pomogło też zachować dla potomnych oryginalne głosy przywódców pierwszego pokolenia „Stanowczych Chrześcijan” - Karola Kalety, Wojnara, Śniegonia, Konderli, Żwaka, Jana i Józefa Brózdów.

Utrwalano też na taśmach audycje radiowe lub tylko pieśni z audycji radiowych w języku angielskim takich jak „Hour of Decision” Billy Grahama, „Revival Time” Zborów Bożych, „Back to the Bible”, „Abundant Life” Orala Robertsa i inne. W okresie prawie całkowitej izolacji od Zachodu na skutek komunistycznej żelaznej kurtyny te „dźwiękowe” kontakty miały ogromnie ważne znaczenie. Wiele z pozyskanych wtedy w ten sposób pieśni przetłumaczyłem na język polski, zasilając znacząco Śpiewnik pielgrzyma (około 40 pieśni) i repertuar muzyczny środowiska ewangelicznego, zanim jeszcze dotarły do nas śpiewniki braterstwa Bajków - „Słońca promienie” I i II oraz „Jedna pieśń” I i II.

Kiedy w roku 1959 z okazji wprowadzenia się do pierwszego własnego mieszkania i urodzin pierwszej córki postanowiłem kupić nasz własny, „rodzinny” magnetofon, było to już zgrabne pudełko o nazwie B3 marki Tesla, ważące około 7 kg, z mniejszymi szpulami taśm i mniejszą prędkością zapisu. W nim też po raz pierwszy pojawił się dźwięk „stereo”. Oprócz zastosowań wyżej opisanych służył on także do zapisu głosów dzieci, ich zabaw i pierwszych rozmów z nimi, a w późniejszych latach również do nagrań rodzinnego śpiewu z dziećmi. Przy tłumaczeniu książek, co zdarzało mi się często, dyktowanie do magnetofonu znacznie przyśpieszało pracę pozwalając odłożyć w czasie pisanie tłumaczenia na papierze.

Dziesięć lat później, w roku 1969 w związku z pracą w Iraku odwiedziłem Kuwejt, gdzie kupiłem całkiem niedrogo najnowsze cudo techniki - zgrabny magnetofon kasetowy KT-20P firmy Toshiba, który jeszcze bardziej ułatwiał nagrywanie, przechowywanie i przekazywanie innym różnego rodzaju dźwięku. Stereofoniczne magnetofony kasetowe szybko stały się powszechnie dostępne i przez chrześcijan powszechnie używane. Z łatwością można było dzielić się z innymi nagranym śpiewem czy dotrzeć do chorych z nagranymi fragmentami nabożeństwa. Rozpaczliwe narzekania kilku zagorzałych ultra-konserwatystów, którzy okazywali święte oburzenie, do czego to doszło, że pozwala się na to, aby ewangelię głosiły „skrzynki”, zostały całkiem zignorowane. W domach i mieszkaniach chrześcijan muzyka rozbrzmiewała prawie bez przerwy, utrzymując serca na wysokiej temperaturze duchowej.

Jako ciekawostkę z tym związaną przytoczę wydarzenie, które miało miejsce, kiedy w roku 1972 zamieszkaliśmy w Krakowie na nowo wybudowanym Osiedlu „Widok”. Telefony były wtedy jeszcze rzadkością. Z wizytą do nas wybrał się pastor Władysław Sosulski z żoną Stanisławą. Niestety, gdy byli już pod nowym blokiem nr 15, okazało się, że numer mieszkania wypadł im z pamięci, a świstek z adresem pozostał w domu, zaś mieszkań w bloku było 150. Co tu robić? Po namyśle żona zaproponowała: Przejdźmy się pod otwartymi oknami z drugiej strony bloku, może usłyszymy nasze pieśni. Tak też zrobili i nie zawiedli się, bo z otwartych okien naszego mieszkania nr 91 dolatywały dźwięki i słowa pieśni o treści ewangelicznej, odtwarzane z magnetofonu.

Można by ciągnąć tę opowieść o dźwięku rejestrowanym, a potem odtwarzanym, niosącym przesłanie Ewangelii, opisując kolejne etapy, kolejne kroki milowe na drodze szybkiego postępu technicznego w tej dziedzinie. Trzeba by wymienić wprowadzenie płyt kompaktowych, pojawienie się komputerów osobistych, rozwój Internetu, gwałtowny wzrost pojemności przenośnych urządzeń pamięci masowej, przenikanie Internetu do telefonii komórkowej i pokazać, jak tuż w ślad za odkryciami postępowało i postępuje ich wykorzystanie w dziele głoszenia Ewangelii Jezusa Chrystusa wszelkiemu stworzeniu. Wszystko to w ogromnym stopniu zwiększa możliwości docierania z Ewangelią do ludzi, a w każdym razie zwiększa niebywale dostępność „na kliknięcie” różnorodnych treści ewangelicznych. Wszystko to uznać można za zjawisko związane z wydarzeniami czasów ostatecznych, za wymowny znak czasu, a także za wielkie wyzwanie, przed którym stoimy, aby ten ogrom nowych możliwości wykorzystać w sposób optymalny.

Radio Pielgrzym, obchodzące aktualnie jubileusz 10-lecia swojego istnienia, jest wymownym przykładem właściwej reakcji ludu Bożego na ten niebywały wzrost możliwości technicznych głoszenia Ewangelii w naszym czasie. Ci, którym leżą na sercu sprawy Królestwa Bożego, powinni z uwagą śledzić okoliczności, wypatrując otwartych i otwierających się drzwi. Inicjatorom i twórcom Radia Pielgrzym należy się uznanie za to, że dostrzegli te otwierające się drzwi nowych możliwości i nie zwlekając przystąpili do zagospodarowania tej nowej przestrzeni. Fakt, że o każdej porze dnia i nocy każdy Polak w dowolnym miejscu na świecie ma dostęp do Słowa Bożego mówionego lub śpiewanego w jego własnym, zrozumiałym mu języku to wielkie, doniosłe osiągnięcie.

W ciągu tych 10 lat nie ustawała też praca nad doskonaleniem i podnoszeniem jakości tej oferty, poprzez gromadzenie nagrań Słowa mówionego i muzyki chrześcijańskiej praktycznie z całego okresu dostępności środków technicznych do takich nagrań. Zaowocowało to powstaniem obszernego archiwum, obejmującego znaczną część, jeśli nie większość istniejących tego rodzaju materiałów, a tym samym nastąpiło także zabezpieczenie tych materiałów przed ewentualnym zaginięciem, zniszczeniem czy zapomnieniem.

Zastanawiając się nad przyszłością, możemy być pewni, że niezależnie od tego, ile jeszcze pozostało nam czasu, należy kontynuować rozpoczęte dzieło, wiernie i wytrwale udostępniając wszystkim dobry duchowy pokarm. Co jeszcze trzeba zrobić? W naszym czasie lawinowo wzrosła dostępność najróżniejszych treści „na kliknięcie”, jednak sama dostępność nie gwarantuje dużej liczby pobrań czy wejść, masowego słuchania czy oglądalności, gdyż istotne jest właśnie owo „kliknięcie”. Myślę, że to powinno być kluczowym tematem naszych usilnych poszukiwań i modlitw. Jak sprawić, aby nasz rodak w Polsce czy na emigracji „kliknął” i zaczął czerpać z tych nagromadzonych dóbr duchowych?

Tu potrzebna jest niebywała odkrywczość, kreatywność, wynalazczość. Tu potrzebna jest także, a raczej głównie nadnaturalna Boża ingerencja w odpowiedzi na nasze modlitwy. Nasuwa mi to analogię w postaci aktualnej sytuacji w Iranie. Naoczni świadkowie opowiadają, z jak niezwykłą łatwością i szybkością następują nawrócenia poszczególnych członków irańskich rodzin, jak łatwo słysząc świadectwo kogoś bliskiego decydują się „kliknąć” i zostają żywymi, gorliwymi chrześcijanami. Takiej atmosfery, takiego duchowego klimatu potrzebujemy w naszym Kraju. Może to sprawić jedynie Duch Święty. Czy w to wierzymy? Czy się tego spodziewamy? Czy o to prosimy?

Ekipo Radia Pielgrzym, jego sponsorzy, pomocnicy i sympatycy! Dziękujemy gorąco Panu Bogu i Wam za to, czego dokonaliście i co już osiągnęliście, a patrząc w przyszłość życzymy: „Bądźcie stali, niewzruszeni, zawsze pełni zapału do pracy dla Pana, wiedząc, że trud wasz nie jest daremny w Panu” (1Ko 15:58).