Jak pielęgnować miłość, by nie spowszedniała Drukuj Email
Autor: Nancy Carmichael   
niedziela, 31 grudnia 2017 00:00

Zakochanie jest cudownym stanem! Wszyscy nasi czterej synowie są zakochani, z tym, że każdy z nich znajduje się na innym etapie tego uczucia. Nasz najstarszy syn Jon jest żonaty od 9 lat. Razem z Brittni mają i wychowują troje małych dzieci. Nasz drugi syn Eric jest żonaty od dwóch lat i właśnie teraz oczekuje z Carly na narodziny swojego pierwszego dziecka. Chris, nasz trzeci syn przeżywa wraz ze swą świeżo poślubioną żoną – Joni, miodowy miesiąc. Natomiast najmłodszy syn Andy jest zakochany w cudownej młodej kobiecie o imieniu Michelle. Amy – nasza jedyna córka i najmłodsze dziecko oświadcza, że chciałaby być zakochana.

Ponad rok temu, zdecydowaliśmy z Wilem, moim mężem, że skoro nasz dom opustoszał, powinniśmy wykorzystać tę nową sytuację, aby odnowić nasz związek trwający 38 lat.

Dzisiaj piszę z plaży w Meksyku z uczuciem na nowo zakochanej kobiety. Jesteśmy ludźmi w średnim wieku. Obydwoje mamy sporo zmarszczek i „wałeczków” tam, gdzie wcześniej ich nie było, ale jak na ironię, teraz możemy powiedzieć, że kochamy się jak nigdy dotąd.

Czy można zatrzymać miłość? Jak ją pielęgnować? Czy jest to w ogóle możliwe, aby miłość nie zwiędła? No, bo miłość z pewnością ulega zmianom.

Chociaż od początku byliśmy sobie oddani do chwili „aż śmierć nas nie rozłączy”, to jednak nasze życie nie składało się jedynie z westchnień w świetle księżyca i kontemplacji przyrody. Prawdę mówiąc, były w nim momenty, kiedy mieliśmy siebie szczerze dość.

Stresy pojawiające się w życiu mogą nieraz skutecznie gasić uczucie pomiędzy małżonkami. Może zdarzyć się nawet, że w powszedniej gonitwie przestajemy siebie nawzajem doceniać, oczekujemy od drugiej osoby więcej, niż sami dajemy. Łatwo także o to, by drobne uchybienia i zaniedbania powodowały narastanie goryczy i pozbawiały nas radości ze wspólnego życia. Zmęczenie i troski życia są jak śnieg, który przykrywa ziemię w zimie. Podobnie nasza miłość może zostać zamrożona. Z niedowierzaniem popatrzysz wtedy na tę drugą osobę i zadasz sobie pytanie: Kim ty jesteś i dlaczego powiedziałem ci kiedyś – tak?

Wiem, że wiele par ma z tym kłopot, aby pobyć tylko ze sobą przez 2 tygodnie. Nam zabrało to kilka lat, zanim mogliśmy razem wyjechać. Ale kiedy patrzę wstecz, to widzę, że nawet jeden wieczór spędzony tylko we dwoje bardzo wiele dla nas znaczył i pomagał na tyle odbudować więź, że na nowo czuliśmy się zakochani i cieszyliśmy się z tego, że jesteśmy razem. Potrzebowaliśmy okazji do tego, aby się wypowiedzieć i nawzajem wysłuchać. Potrzebowaliśmy przypomnieć sobie, że dalej jesteśmy dla siebie najważniejsi i że nasze wzajemne oddanie jest nadal aktualne.

Nie ma znaczenia, na jakim etapie pożycia małżeńskiego się znajdujesz. Czy to dopiero początek twojego życia, czy też tak jak ja masz za sobą długi staż, nigdy nie lekceważ swego małżeństwa. Małżeństwo należy szanować i chronić. Są takie momenty, szczególnie po długim okresie współżycia, że trzeba koniecznie wyjechać tylko we dwoje, aby odnowić pierwszą miłość.

Podobnie jak z miłością między żoną i mężem, ma się sprawa z naszą miłością do Jezusa, jako doskonałą miłością dla naszej duszy. Jezus pochwalił kościół w Efezie za dobre uczynki i wierność, ale jednocześnie miał mu za złe, że „porzucił pierwszą miłość” (Ap 2,4).

Czasem na naszej drodze za Panem odczuwamy zmęczenie. Tracimy pasję, gdy stale dzieje się to samo – chodzimy na nabożeństwa, czytamy Biblię, oddajemy dziesięcinę, staramy się o dobre uczynki. Oczywiście jesteśmy wierni, jesteśmy w porządku, ale brak nam ognia, radości, poczucia, że odkrywamy coś nowego. Cała ekscytacja towarzysząca nawróceniu gdzieś przeminęła. Wszystko jest takie nudne. Troski dnia codziennego, rozczarowanie innymi wierzącymi, nieprzebaczone winy, własne nieposłuszeństwo, nawarstwiają się na siebie i oddalają nas od Boga, a na końcu niszczą osobistą relację z Nim. Kiedy dystans się pogłębia, jesteśmy coraz bardziej oddzieleni od prawdziwej miłości, a wraz z tym czujemy silniej naszą niezależność. Musielibyśmy rozprawić się z tym wszystkim, ale uznajemy, że to kosztuje zbyt wiele, w konsekwencji robimy to, co chcemy.

Salomon powiedział w „Pieśni nad Pieśniami” 2, 13 - 14 „Chodź, moja piękna... pokaż mi swą twarz, chcę usłyszeć twój głos”.

Jezus powiedział „Pójdzcie do mnie...weźcie moje jarzmo i uczcie się ode mnie” (Mt 11, 28 - 29).

Kiedy zauważamy, że nasza relacja z Jezusem staje się chłodna, pozbawiona pasji, a my odczuwamy ją tylko jako obowiązek, to jest to najwyższy czas, aby zrobić rachunek sumienia i postawić w życiu na to, co jest najważniejsze. To czas, aby pójść na ubocze i powiedzieć prawdę, a także ją usłyszeć. Pan Jezus powiedział, że aby odnowić swoją pierwszą miłość, musimy poczynić pewne kroki. „Przypomnij sobie skąd spadłeś! Pokutuj i wypełnij to co na początku” (Ap 2,5).

Pokuta prowadzi nas do uniżenia i zbliża na powrót do Jezusa. Odnawia w nas ducha posłuszeństwa i zrozumienia. Podczas naszych spotkań z Bogiem możemy otwierać nasze serca i pytać –„Panie, jak tam z moją miłością do ciebie? Czy Twoja wola w moim życiu jest dla mnie najważniejsza?”. Trzeba mieć wiele odwagi, aby położyć wszystko na jedną szalą – nasze plany i ważne sprawy, ambicje i powiedzieć – „Panie oddaję się do Twojej dyspozycji. Chcę, abyś utrzymywał mnie stale na poziomie świeżości i wrażliwości wobec Ciebie. Niech moja miłość do Ciebie nigdy nie spowszednieje!”.