Jesteś błogosławieństwem Drukuj Email
Autor: Kasia Kiklewicz   
czwartek, 27 marca 2014 00:00

"Wy jesteście światłością świata” – powiedział Jezus do swoich naśladowców. Niestety, częściej, niż jak światłość świata, czuję się jak ledwo tląca się zapałka. Wichry codzienności w skuteczny sposób tłumią płomyk, który mógłby ogrzać tych, którzy się do niego zbliżą.

Moim ulubionym momentem dnia jest poranek, gdy pełna nadziei na nadchodzący dzień spędzam czas z Bogiem, prosząc Go, by mnie prowadził i używał wśród ludzi. Odczuwam wtedy ekscytację na myśl o tym, co może się wydarzyć. Z uśmiechem na ustach i pieśnią uwielbienia w uchu przekraczam próg uczelni. A potem czar pryska… Wszystko staje się takie zwyczajne, zupełnie niepodobne do pięknych obrazów, widzianych rano oczami wiary. Bycie światłem Chrystusa przestaje być wzniosłą metaforą, a staje się zadaniem, wymagającym zakasania rękawów i podjęcia trudu miłości wobec ludzi, którzy wbrew moim wyobrażeniom wcale nie lgną do prawd ewangelii. I nagle mój wewnętrzny wojownik, dopiero co wyposażony i uzbrojony, dezerteruje z pola bitwy, wtapiając się w tłum i udając, że jest tylko zwyczajnym studentem, jak wszyscy dookoła. Chociaż dobrze rozumie, że jest na misji, że powierzono mu bardzo istotne zadania. Ale nie do końca wie, w jaki sposób ma wykonać je w świecie, który pełen jest realnych ludzi, którzy w większości wydają się być zadowoleni ze swojego życia, nawet jeśli nie ma w nim Jezusa.

Pewnego poranku, jak zwykle spędzając czas z Bogiem, tym razem bardziej pełna frustracji niż nadziei na nadchodzący dzień, zaczęłam rozmyślać o ewangelii – nie tylko jako o dobrej wiadomości o zbawieniu, lecz jako mocy, która całkowicie przemieniła to, kim byłam w „nowe stworzenie” – Boże dziecko na obraz doskonałego Syna, Jezusa. Buntownik, którym kiedyś byłam, wrócił do ramion Ojca. Uszy zaczęły słyszeć i rozumieć Jego głos. Serce zaczęło pragnąć tego, czego pragnie On. Ręce stały się zdolne do służenia tak, jak On służy. Ten sam Duch, który działał w Jezusie, zamieszkał we mnie. Więc czy rzeczywiście nie mam niczego, co mogłabym zaoferować światu? Czy rzeczywiście jedyne, co mogę zrobić, to schylić głowę i wzruszyć ramionami, widząc potrzeby i pragnienia moich znajomych? Do mojej głowy zaczęły przychodzić bardzo konkretne sposoby, w jakie Boże dziecko może być błogosławieństwem dla otaczającego świata.

 Modlitwa

To największy przywilej, jaki zyskaliśmy dzięki Jezusowi. Pomyśl o tym, że modląc się, zwracasz się bezpośrednio do Stwórcy Wszechświata, który swoim Słowem sprawił, że powstało wszystko, co istnieje, łącznie z Tobą. Pomyśl tylko, jak wielkim przywilejem jest posiadać takiego Boga jako swojego Ojca! Co więcej – Ojciec jest pełen miłości i troski o Ciebie i jest chętny spełnić każdą Twoją prośbę, która będzie dobra w Jego oczach. A teraz pomyśl o tym, jak bardzo błogosławieni są ludzie, którzy Ciebie znają, chociaż nie znają Ojca i sami nie są w stanie Go prosić. Nasza modlitwa za innych ludzi w domowym zaciszu uwielbia Boga i błogosławi naszych znajomych. Ale dlaczego by nie zaproponować modlitwy znajomej z uczelni, która ma problemy z zaliczeniami? Albo sąsiadce, która ma nieustanne kłopoty ze zdrowiem? Jaka jest nasza reakcja na problemy, o których opowiadają nam nasi znajomi? Czy ze współczuciem kiwamy głową, czy też kierujemy ich oczy na Ojca, który daje dobre rzeczy swoim dzieciom? Dawajmy wzór wiary i zaufania, reagując na trudności modlitwą.

 Przekazanie treści Biblii

Kiedy mówię znajomym o tym, że czytam Biblię, często są zdumieni i zainspirowani. Mówią, że też próbowali to robić, ale nigdy im się to nie udawało. Odpowiadam im wtedy, że doskonale to rozumiem, ponieważ kiedyś moje próby czytania Pisma Świętego również kończyły się niepowodzeniem. Jednak wszystko zmieniło się, gdy poznałam Autora tej niezwykłej księgi, a wtedy słowa ożyły i zaczęły zmieniać moje życie. Potrzebujemy działania Ducha Świętego, by książka stała się żywym Bożym słowem. Jako Boże dzieci mamy Ducha Świętego i rozumiemy to, co Bóg przekazuje nam w Piśmie Świętym. Jeśli ponadto jesteśmy dziećmi, które chcą dobrze znać swojego Ojca i czytamy Biblię regularnie, wielokrotnie i całymi księgami, będziemy rozumieli całość Bożej historii dla ludzkości. Pomyśl tylko – od wieków ludzie szukają sensu istnienia świata, zastanawiają się nad jego przyczyną sprawczą oraz próbują przewidzieć jego koniec. Jeśli przeczytałeś Biblię, to wiesz, jak powstał świat, w jakim celu, dlaczego jest z nim coś nie tak, w jaki sposób Bóg naprawia to, co jest nie tak, oraz co stanie się w przyszłości! Prawda, której szukali wielcy filozofowie teraz jest objawiona prostemu człowiekowi, który z pomocą Ducha Świętego pochyla się nad tekstem Biblii. Wykorzystajmy wiedzę o Bożej woli, jaka została nam powierzona. Gdy prorocy Starego Testamentu otrzymywali słowo od Boga, rozgłaszali je na ulicach. Bądźmy więc prorokami dla naszych znajomych – nie czekajmy, aż otworzą zakurzone Biblie, by przeczytać jeden werset na Wielkanoc. Opowiedzmy im o Bożej historii, którą przekazuje Pismo od Księgi Rodzaju do Apokalipsy.

 Porada

Czytając Biblię, możemy nie tylko poznać wielkie prawdy dotyczące ludzkości, ale również znaleźć wiele praktycznych wskazówek, odnoszących się do codziennego postępowania. Bóg stworzył człowieka z prochu ziemi, załączając instrukcję użytkowania: „Nie będziesz jadł owocu z drzewa poznania dobra i zła”. Człowiek jednak złamał zakaz instrukcji, więc mechanizm się zepsuł. Jednak Bóg nie porzucił swojego stworzenia i dał kolejną instrukcję – o wiele bardziej rozbudowaną, gdyż niestety zło, które poznał człowiek, spowodowało wiele szkód w jego funkcjonowaniu. Jest to oczywiście Biblia. Jako Boże dzieci możemy również liczyć na pomoc Ducha Świętego w podejmowaniu decyzji. Z takim wyposażeniem jesteśmy najlepszymi doradcami dla naszych znajomych. Oczywiście, nie każdy musi mieć zdolności do dawania porad finansowych, jednak jest wiele życiowych spraw, w których jako chrześcijanie wiemy, jaka decyzje będzie najlepsza. Nie musimy się stresować, gdy po poradę przyjdzie do nas koleżanka, która mieszka ze swoim chłopakiem. W każdej sytuacji, z miłością i empatią odważnie doradzajmy według Bożych zaleceń, danych nam w Biblii. Bądźmy również otwarci na prowadzenie Ducha Świętego – nasza porada może stać się dla kogoś słowem od Boga.

 Hojność

Biblia mówi, że Bóg jest właścicielem wszystkiego, co istnieje. Do Niego należą wszystkie pieniądze świata. Pomyśl tylko – ten Bóg, to Twój Tata! Jest On mądrym Ojcem i nie będzie dawać Ci pieniędzy na każdą błahostkę, której zapragniesz. Jednak są rzeczy, na które zawsze dostaniesz pieniądze od swojego Taty. Jedna z tych rzeczy (oprócz jedzenia i ubrania), to dawanie innym. Bóg zawsze wyposaży Cię, byś mógł być hojny. Nie musisz więc liczyć pieniędzy, jakie wydajesz na to, by błogosławić. Kilka razy doświadczyłam w swoim życiu, jak Bóg w dziwny sposób wyposażał mnie, gdy kończyły się pieniądze, wydane na innych ludzi. To jest wspaniała zasada Bożego królestwa – im więcej dajesz, tym więcej dostaniesz, by móc dawać jeszcze więcej.

"A władny jest Bóg udzielić wam obficie wszelkiej łaski, abyście, mając zawsze wszystkiego pod dostatkiem, mogli hojnie łożyć na wszelką dobrą sprawę, jak napisano: Szczodrze rozdaje, udziela ubogim, Sprawiedliwość jego trwa na wieki. A ten, który daje ziarno siewcy i chleb na pokarm, da i pomnoży zasiew wasz, i przysporzy owoców sprawiedliwości waszej; a tak ubogaceni we wszystko będziecie mogli okazywać wszelką szczodrobliwość, która za naszym przyczynieniem pobudza do dziękczynienia Bogu" 2 Kor 9,8-11

Wśród ludzi, który troszczą się o porządne warunki życia, zapewnienie przyszłości dzieciom i zapracowanie na dobrą emeryturę, chrześcijanie powinni się zdecydowanie wyróżniać! Nie musimy troszczyć się o pieniądze, ponieważ mamy Ojca, który się o to troszczy. On jest hojnym Bogiem, który nie zawahał się oddać dla nas nawet swojego Syna, a my mamy przywilej reprezentować Jego hojność wobec świata. Zaskoczmy więc ludzi dookoła nas. „Pożyczajmy, nie oczekując zwrotu”, przynośmy do pracy, szkoły lub na uczelnię poczęstunki dla znajomych, kupujmy prezenty z okazji urodzin, a może całkiem bez okazji. Głośmy ewangelię o Bożej łasce w ten piękny, namacalny sposób, jakim jest hojność.

Akceptacja

Bóg nie ma względu na osobę. Czy naśladujemy w tym naszego Ojca? Z kim wolimy spędzić czas – z osobami atrakcyjnymi, przyjemnymi w rozmowie? Czy jesteśmy w równym stopniu otwarci na osoby o nieprzyjemnej powierzchowności, może osoby z problemami i kompleksami, rozmowa z którymi może być wyczerpująca? Wiadomo, że lepiej czujemy się z ludźmi z pierwszej kategorii. Jednak czy w życiu Bożego dziecka chodzi o to, by się dobrze czuć? Myślę, że Jezus czułby się dużo lepiej, pozostając w chwale Ojca. Jednak wybrał cierpienie, żebyśmy mogli być zbawieni. Jeśli nazywamy siebie chrześcijanami, naśladowcami Chrystusa, powinniśmy naśladować również Jego oddanie dla grzesznych ludzi. Kiedyś Jezus powiedział do swoich uczniów: „Jak długo będę was znosić?” – skoro Pan męczył się niewiarą apostołów (którzy dziś są bohaterami kościoła), my też musimy być przygotowani na to, że czasem będziemy mieli dosyć pewnych relacji. Jednak również w tym aspekcie mamy świetną okazję, by pokazać światu miłość Ojca. Pokażmy ludziom, że nie muszą zabiegać o akceptację poprzez swój wygląd czy osiągnięcia. Mówmy komplementy – oczywiście szczere! Ostatnio staram się wprowadzić w życie taką zasadę: Jeśli myślisz o kimś coś dobrego, powiedz mu to. Przyjmujmy ludzi, nie stawiając im warunków. Tak często stronimy od ludzi niewierzących, brzydząc się ich grzechem. Ale pamiętajmy, że światło świeci w ciemności! Jezus jadł z celnikami i rozmawiał z prostytutkami. Czy jesteś w stanie spojrzeć na prostytutkę ze współczuciem i Bożą miłością? Czy jedyne, co wypełnia Twoje serce, to obrzydzenie i pogarda? Przypomnijmy sobie, kim my byliśmy, zanim Bóg nas zbawił. Ewangelia zamyka usta ludzkiego osądu, ponieważ jedyne, co odróżnia chrześcijanina od złodzieja i mordercy, to doświadczenie Bożej łaski. Nie zrobiliśmy nic, za co mógłby pokochać nas Ojciec. Nie oczekujmy niczego od ludzi, by ich kochać i okazywać im naszą akceptację.

Rodzina

Nasza kultura, to kultura indywidualizmu. Niestety, indywidualizm opanował również Boży kościół, a porzucając wspólnotowość wiary, coraz bardziej oddalamy się od pierwowzoru chrześcijaństwa. Sam Bóg jest obrazem rodziny – istniejący od wieków w trzech osobach, całkowicie samowystarczalny, pełen wewnętrznej miłości i radości. Bóg chrześcijański z założenia jest więc Bogiem wspólnoty – nie możemy wyznawać Boga Jahwe, nie łącząc się we wspólnocie z Jego kościołem. To, co dzieje się w kościele (a raczej to, co się już w nim nie dzieje) jest jednak odbiciem przemian kultury Zachodu. Dla młodych ludzi rodzina nie ma już praktycznie żadnego znaczenia. Wartością jest rozwój osobisty. Jednak w tych wysiłkach kreowania własnej tożsamości i dążeniu do niezależności i indywidualności budzi się w nas tęsknota za rodzinnym ciepłem, w którym można zapomnieć o tym, kim chciałoby się być i poczuć swobodę nieskrępowanego bycia tym, kim naprawdę jesteśmy. Uważam, że w kulturze indywidualizmu kościół ma szczególną rolę do spełnienia – zaproszenie ludzi do rodziny, której wielu z nich nigdy nie doświadczyło, ponieważ posiadanie ojca i matki, rodzeństwa i innych krewnych wcale jeszcze nie oznacza doświadczenia przynależności i bezwarunkowej akceptacji. Jako Boże dzieci, złączone w Bożą rodzinę, jesteśmy błogosławieństwem dla sierot, pragnących domu. Zapraszajmy znajomych do naszych domów, na nasze chrześcijańskie spotkania. Pozwólmy im poczuć ciepło rodziny. Pokażmy im Ojca, który jest obecny między swoimi dziećmi.


„Nie zapalają świecy i nie stawiają jej pod korcem, lecz na świeczniku, i świeci wszystkim, którzy są w domu”. Nie musimy starać się, by stać się światłem. Już nim jesteśmy, jeśli tylko narodziliśmy się na nowo i „nie żyjemy już my, lecz żyje w nas Chrystus”. To, co musimy zrobić, to paść na kolana i prosić Boga, by przemienił nasze myślenie i wlał w nasze serca głęboką świadomość tego, czym jest Jego ewangelia i kim my jesteśmy jako Jego dzieci. Nie marnujmy naszego przemienionego życia. Jeśli rzeczywiście sam Bóg żyje w nas, pokażmy Go światu!


Na koniec coś inspirującego o mocy ewangelii i naszej nowej tożsamości: