Moralizowanie zamiast ewangelizowania Drukuj Email
Autor: Marian Biernacki   
poniedziałek, 05 lutego 2018 00:00

Jednym z głównych zadań każdego chrześcijanina jest głoszenie ewangelii. Idąc na cały świat, głoście ewangelię wszystkiemu stworzeniu [Mk 16,15]. Podkreślmy przy tym jednak, że Jezus rozsyłając swoich uczniów, skonkretyzował to zadanie, skupiając ich uwagę w zasadzie tylko na jednym: Weźmiecie moc Ducha Świętego, kiedy zstąpi na was, i będziecie mi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi [Dz 1,8].

Innymi słowy, chrześcijanie mają być świadkami Jezusa! Właściwe ewangelizowanie – to konfrontowanie ludzi z osobą Syna Bożego Jezusa Chrystusa! Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata [Mt 28,19–20].

Jezus Chrystus jest ze swoimi uczniami. Stale obecny w nich, ale też wciąż uwidoczniający się w ich życiu i działaniach misyjnych. Wszystko, cokolwiek czynicie w słowie lub w uczynku, wszystko czyńcie w imieniu Pana Jezusa, dziękując przez Niego Bogu Ojcu [Kol 3,17]. Nie ma ani godziny chrześcijańskiej misji, w której Jezus miałby być gdzieś na boku.

Tymczasem spora część aktywności misyjnej współczesnych zborów chrześcijańskich a też pojedynczych chrześcijan skupia się jedynie na poprawie życia adresatów prowadzonej przez nich ewangelizacji. Oto niektóre z typowych wezwań, kierowanych do ludzi niewierzących: Miłujmy się! Przebaczajmy sobie nawzajem! Rzućmy palenie i picie! Znajdujmy czas dla bliskich! Zauważajmy potrzeby bliźniego! Wyciągajmy pomocną dłoń! Zadbajmy o zdrowie! Przestańmy krytykować i dzielić! Bądźmy pozytywni!

Takie i podobne hasła to jednak nic innego, jak tylko zwykłe moralizowanie. Ileż razy przyłapałem się na tym, że wzywam ludzi do jakiejś tam poprawy życia, bez ścisłego powiązania moich słów z osobą Jezusa Chrystusa. „Panie Leszku, niech pan rzuci to palenie, bo to przecież panu szkodzi”. „Pani Kasiu, niedobrze pani robi, że się tak pani gniewa na swojego męża i źle o nim mówi”.

Syn Boży nie powołał mnie do tego, bym poprawiał i polepszał życie ludzi w ogóle nie związanych z Jezusem. Moim pierwszoplanowym zadaniem w stosunku do napotykanych ludzi jest skonfrontowanie ich z osobą Jezusa Chrystusa – jedynego Zbawiciela a zarazem nadchodzącego Sędziego! Co z tego, że ktoś stanie się trochę lepszy? Jeżeli nie zostanie zbawiony przez wiarę w Jezusa Chrystusa, jeżeli nie narodzi się na nowo, to i tak pójdzie do piekła!

Dziś w Polsce Dzień Dobrych Uczynków. Biblia jednak wzywa do dobrych uczynków wyłącznie ludzi wierzących. „Prawdziwa to mowa i chcę, abyś przy tym obstawał, żeby ci, którzy uwierzyli w Boga, starali się celować w dobrych uczynkach. To jest dobre i użyteczne dla ludzi” [Tt 3,8]. Niewierzących trzeba najpierw doprowadzić do osobistej wiary w Jezusa Chrystusa, a dopiero w dalszej kolejności, gdy już w Niego uwierzą, uczyć ich wszystkiego, co Jezus przykazał.

Jedne z ostatnich słów Biblii brzmią: Kto czyni nieprawość, niech nadal czyni nieprawość, a kto brudny, niech nadal się brudzi, lecz kto sprawiedliwy, niech nadal czyni sprawiedliwość, a kto święty, niech nadal się uświęca [Obj 22,11]. Nie ma tu mowy o ogólnym poprawianiu świata, a o coraz większej polaryzacji. Uświęcenie i trwanie w sprawiedliwości ludzi usprawiedliwionych przez wiarę w Jezusa Chrystusa ma stanowić wyrazisty kontrast dla ludzi nieodrodzonych z Ducha. Robienie im "makijażu", poprawianie im samopoczucia zachętami do dobrych uczynków, bez bezpośredniego wiązania tego z osobą Jezusa, oddala ich tylko od prawdziwego nawrócenia.

Każde więc wezwanie do opamiętania z grzechów ma być jednoczesnym zwróceniem serc ku Chrystusowi Jezusowi i stosunkiem do Niego zmotywowane! Bóg wprawdzie puszczał płazem czasy niewiedzy, teraz jednak wzywa wszędzie wszystkich ludzi, aby się upamiętali, gdyż wyznaczył dzień, w którym będzie sądził świat sprawiedliwie przez męża, którego ustanowił, potwierdzając to wszystkim przez wskrzeszenie go z martwych [Dz 17,30–31].

Jestem świadkiem Jezusa Chrystusa! Reprezentuję Go w swoim środowisku i na każdym kroku powinno to być czytelne. Przemilczanie mojego osobistego związku z Jezusem czyni mnie jakimś marnym poprawiaczem ludzkiego życia, a nie głosicielem ewangelii Chrystusowej.

Ewangelia, to nie jakiś dobry zbiór moralnych i etycznych zasad życia. Ewangelia – to dobra nowina o Jezusie Chrystusie!