Po co nam słabi w wierze? Drukuj
Autor: Marian Biernacki   
wtorek, 28 marca 2017 00:00
Poranna lektura Biblii znowu wcisnęła mnie w fotel. Osobę o wciąż słabej wierze przygarnijcie do siebie, lecz nie po to, by spierać się o poglądy [Rz 14,1]. Nie jest to dla mnie - patrząc od strony  mojej natury - rzecz łatwa. Swego czasu pewien specjalista od przywództwa i osobowości powiedział mi, że mam niski poziom akceptacji dla osób słabych. Dawno już zadałem sobie pytanie, czy nie kryje się za tym jakaś moja własna niemoc? Dość często tak bowiem bywa, że w innych bardzo razi nas to, z czym sami się borykamy. Tak. Irytowała mnie słabość innych,  bo  sam  wielokrotnie  okazywałem się słaby. Mam nadzieję, że po latach zmagań z własnymi słabościami nabieram coraz więcej empatii...
Jeżeli na rzecz tego rozmyślania uprościmy nieco sprawę i przyjmiemy, że wiara to całkowite posłuszeństwo Słowu Bożemu, wówczas osobą o słabej wierze będzie ktoś, kto  - być może nieświadomie - ale z tym posłuszeństwem jest na bakier. Zaś nieposłuszeństwo Bogu wynika ze złych poglądów. Gdy człowiek nie zna Boga i brak mu poznania Jego woli, wówczas nie może być Bogu posłuszny. I kogoś takiego mamy przygarnąć do zboru? Tak.  I nie po to, aby wyprostować te poglądy?  O, nie! Poglądy mają być poprawione, bo ostatecznie posłuszeństwo nasze ma być całkowite [2Ko 10,6]. Recz w tym, aby przyjmując słabego w wierze, o poglądy się z nim nie spierać.

Popełniłem na tym polu wiele błędów, lecz coraz jaśniej widzę, że poglądami poszczególnych osób w zborze zajmuje się sam Duch Święty. Duch bada wszystko, nawet głębokości Boże [1Ko 2,10] i On wprowadza człowieka we wszelką prawdę [J 16,13]. Ileż razy miałem już okazję to zaobserwować?! Gdy sam się za to zabieram, moje próby prostowania poglądów wywołują napięcie i spór. Gdy zostawiam to Bogu, z upływem czasu, w atmosferze miłości i akceptacji danego człowieka, Duch Święty objawia mu, jaka jest prawda. Powoli, albo bardzo szybko,  poglądy słabego w wierze stają się biblijne.

W społeczności, której jestem cząstką, nie mamy zwyczaju tworzenia żelaznych ram i ogłaszania jedynie słusznych poglądów. Głosimy jedynie Słowo Boże tak, jak jest ono napisane. Zazwyczaj nikogo nie odpytujemy, jakie ma poglądy, chyba, że swoich przekonań nie zatrzymuje dla siebie [Rz 14,22] i mocno je zaczyna w zborze rozsiewać. Zasadniczo jednak, każdy, obojętnie z jakim poziomem poznania,  jest w zborze mile widziany. Wielką naszą radością i zbudowaniem są chwile odkrycia, że po jakimś czasie wpływu żywego Słowa Bożego w różnych sprawach zaczynamy myśleć podobnie. Właśnie po to wciąż nowi słabi w wierze są nam potrzebni. Ażeby za sprawą Ducha Świętego w środowisku zboru Bożego ludzie zaczynali myśleć jak Chrystus.

Słabego w wierze przyjmujmy nie wdając się w ocenę jego poglądów. Duch Święty się tym zajmie i jeśli uzna, że coś z nimi trzeba zrobić, to w odpowiednim czasie tego dokona. My, którzy jesteśmy mocni, winniśmy wziąć na siebie ułomności słabych, a nie mieć upodobania w sobie samych [Rz 15,1].