Strumienie na pustyni - 31 grudzień Drukuj Email
Autor: L.B.Cowman   
czwartek, 31 grudnia 2015 00:00

Aż dotąd pomagał nam Pan. 1 Sam. 7, 12

Słowa „aż dotąd” – są jakby ręką, wskazującą w kierunku tego, co przeszło. Dwadzieścia lat czy siedemdziesiąt, to jednak „dotąd pomagał nam Pan!” W ubóstwie, w obfitości, w czasie choroby, w czasie zdrowia, w domu, na obczyźnie, na lądzie, na morzu, we czci, w niesławie, w smutku, w radości, w doświadczeniu, w modlitwie, w chwilach pokuszeń – „dotąd pomagał nam Pan!” Wpadamy w zachwyt, patrząc na długą aleję drzew. Przyjemnie jest patrzeć z jednego jej końca na drugi, podziwiając coś w rodzaju zielonej świątyni z rozciągającymi się kolumnami i arkadami z liści!

Również ty obejrzyj się na długą aleję przeżytego życia, na zielone gałęzie łaski i miłosierdzia nad twoją głową i na mocne słupy błogości i wierności, które podtrzymują w tobie radość.

Czy nie ma ptaków śpiewających wśród tych gałęzi? Oczywiście, jest ich tam niemało, i wszystkie śpiewają o łasce i miłosierdziu otrzymanym „aż dotąd”. Lecz słowa te wskazują jednocześnie i naprzód. Gdy człowiek dojdzie do pewnego punktu i pisze: „dotąd”, to nie doszedł jeszcze do końca; ciągle pozostają odległości, przez które jeszcze nie przeszedł. Mogą być przed nim doświadczenia, radość, może i pokuszenia; jeszcze modlitwy, jeszcze odpowiedzi na nie; więcej pracy, do której potrzebna będzie siła; więcej bojów, więcej zwycięstw; następnie przyjdzie fizyczna niemoc, starość, choroby, śmierć. Czy wszystko na tym się kończy? Nie! Za tym jeszcze następuje przebudzenie w kształcie podobnym postaci Pana Jezusa, trony, pieśni, psalmy, biała szata, oblicze Pana Jezusa, obcowanie ze świętymi, chwała Boża, pełnia wieczności, nieskończona szczęśliwość. O, nie upadaj na duchu, wzmacniaj się, przyjacielu i z dziękczynną ufnością wznieś i zbuduj swój „Ebenezer”, gdyż: „aż dotąd pomagał Pan nam” – i do końca nas powiedzie!

W wieczności, przy świetle Nieba, jakże dziwne i zdumiewające będą horyzonty, które objawi wdzięcznemu sercu twoje: „dotąd”! Alpejscy pasterze mają piękny zwyczaj, aby dzień kończyć śpiewem i każdego wieczoru śpiewa jeden drugiemu pożegnalną pieśń. Powietrze jest tak czyste, że pieśń ta rozlega się na wielką odległość. Gdy zapada zmrok, zbierają swoje stada i zaczynają pędzić je po górskich ścieżkach, śpiewając przy tym: „Dotąd pomógł nam Pan. Niech będzie pochwalone Imię Jego na wieki!” Potem z miłą grzecznością śpiewają jeden drugiemu przyjacielskie: „Do widzenia! Do widzenia!” Echo podtrzymuje te słowa i pieśń płynie delikatnie i miękko drżąc w powietrzu, dopóki muzyka nie zniknie w dali.

My również wołajmy jeden do drugiego pośród mroku, dopóki ciemność nie napełni się dźwiękami głosów, dodających zachętę i otuchę mnóstwu pielgrzymów. Niech potężne echo napełni powietrze burzą okrzyków „Alleluja” – płynących jak szum wielu wód do tronu z szafirów, a kiedy rozjaśni się poranek, znajdziemy się u brzegu szklanego morza, wykrzykując razem z mnóstwem wybawionych: „Temu, który siedzi na tronie, i Barankowi, błogosławieństwo i cześć, i chwała, i moc na wieki wieków” (Obj. 5,13).

„I RZEKLI PO WTÓRE; ALLELUJA!” Obj. 19,3