Zanim rozbłyśnie lampka... |
Autor: Leon Dziadkowiec Jr | |||
poniedziałek, 31 października 2011 03:00 | |||
"Wróci się proch do ziemi, tak jak w nim był, duch zaś wróci do Boga, który go dał" (Kazn.12,7) Niechętnie mówimy o śmierci, a w szczególności o swojej śmierci. Nie jest to temat, który byłby omawiany na spotkaniach towarzyskich. Kiedy jednak śmierć zbiera swoje żniwo wśród naszych bliskich, znajomych, kiedy nas osobiście dotyka ból rozstania na zawsze z kimś bliskim, albo kiedy nam przychodzi oddać ostatnią posługę zmarłej osobie, wtedy zaczynamy się niepokoić i myśleć z trwogą o naszej własnej śmierci. Wtedy też zaczynamy zadawać sobie pytania typu: Jak się umiera ? Co jest po tamtej stronie ? Kto następny? Kiedy ja umrę? itp. Śmierć jawi się nam jako coś przykrego, strasznego, jako coś bolesnego. Zapominamy, że życie ludzkie od poczęcia jest naznaczone umieraniem. Każdy dzień, czy chcemy przyjąć to do wiadomości czy nie, zbliża nas nieuchronnie do śmierci. Pan Jezus (Ew. św. Łuk.16,19-31) objawia nam w historii o Bogaczu i Łazarzu, że w tej "wieczności" są dwa miejsca. Pierwsze - to miejsce obecności Bożej, wiecznej szczęśliwości i pokoju, do którego zmierza człowiek po śmierci, a drugie miejsce oczekiwania na Boży sąd, miejsce, gdzie już istnieje przedsmak wiecznej kaźni. Bogacz stamtąd mówi, że męki cierpi w tym płomieniu. Pomiędzy tymi miejscami jest przepaść, aby jedni do drugich nie mogli się przedostać. Pan Jezus naucza, (Ew.św.Mat.7,13) że ludzkość podąża do wieczności dwiema drogami. Drogą wąską prowadzącą do życia wiecznego w Niebie i drogą szeroką, która prowadzi do wiecznego potępienia, do wiecznej kaźni. Nie ma niestety trzeciej możliwości. Wyboru jednej z tych dróg dokonujemy już za życia. Po śmierci żaden człowiek nie może wykupić się, aby zmienić swoje położenie. Dlatego ewangeliczni chrześcijanie tak dużo mówią o konieczności zastanowienia się nad własnym życiem, o konieczności oddania swojego życia Bogu. Kiedy przeżyjemy owo odkupienie, kiedy przyjmiemy Boży dar zbawienia, wtedy "jesteśmy w Panu" i stajemy się Jego własnością. Wtedy też słowa "Błogosławieni są odtąd umarli, którzy w Panu umierają. Zaprawdę, mówi Duch odpoczną po pracach swoich" (Apok.św.J.14,23) będą odnosić się do nas. Wtedy, kiedy przyjdzie nasza ostatnia godzina, będziemy mogli z całą pewnością powiedzieć: "W Panu umieram" lub powtórzyć za Jobem: "Będę oglądał moimi oczami mojego Pana i Boga w niebie". Będziemy też przekonani, że grób nie jest naszym domem. Ewangeliczni chrześcijanie stojąc na gruncie Pisma Świętego nie praktykują kultu zmarłych, kultu relikwii, ani kultu świętych. Nie obchodzą święta Wszystkich Świętych, ani "Dnia Zaduszek". Nie zapalają lampek na grobach. W Piśmie Świętym, w szczególności w Nowym Testamencie, nie ma ani jednej wzmianki, aby apostołowie czy ewangeliści nauczali o konieczności wykonywania takich praktyk, nie znajdujemy też, aby wierzący czasów apostolskich obchodzili "Święto Zmarłych". Ewangeliczni chrześcijanie szanują miejsca pochówku, dbają o nie zgodnie z wymogami, ale nie czynią tego z powodów religijnych. Być może, że obecne święta: "Wszystkich Świętych" i "Dzień Zaduszny" w Polsce wywodzą się z przedchrześcijańskich obrzędów słowiańskich, jako święta Dziadów, których celem było nawiązanie kontaktu z duszami zmarłych i pozyskanie ich przychylności.
|