Zróżnicowana równość Drukuj
Autor: Henryk Hukisz   
czwartek, 17 stycznia 2019 00:00

Gdy udzielałem ślubu nowożeńcom, zapamiętałem podstawowy tekst przysięgi, jaką wypowiadali podczas tej uroczystości. Natomiast, gdy miałem taką okazję w Stanach Zjednoczonych, zauważyłem, iż przyszli małżonkowie wypowiadali tekst, który się różnił. Pan Młody po klasycznym początku, “Ja... biorę Ciebie...”, wypowiadał mniej więcej takie słowa - “Z najgłębszą radością przyjmuję Cię do mojego życia, abyśmy razem stanowili jedno. Podobnie jak Chrystus dla Jego ciała, Kościoła, będę dla Ciebie kochającym i wiernym mężem. Zawsze będę sprawował przywództwo nad Tobą tak, jak Chrystus nade mną, wiedząc, że Jego panowanie jest jednym z najświętszych pragnień mojego życia. (...)”

Natomiast Pani Młoda, po wstępnym oświadczenie “Ja ... biorę Ciebie...”, mówiła “Z najgłębszą radością wchodzę z Tobą w nowe życie. Jak obiecałeś mi swoje życie i miłość, tak ja również z radością oddaję swoje życie i w zaufaniu podporządkowuję się Tobie ze względu na Chrystusa. Tak jak kościół jest uległy Chrystusowi, tak ja będę dla Ciebie (...)”.

Przyznaję, iż nie jestem pewien, czy w naszym kraju istnieje też podobne zróżnicowanie. Jedno wiem, że źródłem jest Biblia, w której czytamy słowa, jakie zapisał apostoł Paweł na temat małżeństwa. “Żony, bądźcie uległe mężom swoim jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak Chrystus Głową Kościoła, ciała, którego jest Zbawicielem. Ale jak Kościół podlega Chrystusowi, tak i żony mężom swoim we wszystkim. Mężowie, miłujcie żony swoje, jak i Chrystus umiłował Kościół i wydał zań samego siebie (...). Albowiem nikt nigdy ciała swego nie miał w nienawiści, ale je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus Kościół, gdyż członkami ciała jego jesteśmy”  (Efez. 5:22-30).

Tak więc, jeżeli chcemy utworzyć biblijny tekst przysięgi małżeńskiej, to uważam, że musimy zachować tę różnicę. Postaram się wyjaśnić dlaczego tak uważam. Przede wszystkim dlatego, że mam szacunek do natchnionego Słowa Bożego i uważam, że nie wolno w nim niczego zmieniać, ani manipulować. Sądzę, że to co powstrzymuje ludzi przed przyjęciem tekstu biblijnego, to obawa, że zostaną posądzeni o męski szowinizm, ponieważ określenie “uległość” jest traktowane na równi z dyskryminacją i nierównością. Czyżby Biblia zalecała takie traktowanie kogokolwiek? Z pewnością nie, a szczególnie w relacji “mąż - żona”.

Aby właściwie zrozumieć sens nauczania apostolskiego, jakie powinno stanowić fundament zrozumienia całej Biblii, musimy wrócić do jej początku. Pan Jezus, zapytany o właściwe traktowanie małżonków, czy obie strony mają jednakowe prawo do rozwodu, powiedział: “Czyż nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył mężczyznę i kobietę?(Mat. 19:4). Bóg stworzył dwie różne istoty ludzkie - mężczyznę i kobietę a sam akt stwórczy przebiegał w każdym przypadku inaczej. Musimy zadać sobie pytanie, dlaczego Bóg tak postąpił? Jakie miał intencje w tym, że kobietę stworzył później i z innego materiału i w innym celu?

Chcę zwrócić uwagę przynajmniej dwa fakty. Po pierwsze, przy stworzeniu kobiety Bóg uwzględnił potrzebę znalezienia “odpowiedniej pomocy” dla mężczyzny, ponieważ samotność nie była Bożym celem. Po drugie, gdy już pojawił się problem pomiędzy ludźmi i Stwórcą, po tym jak zgrzeszyli, Bóg powiedział do kobiety: “Pomnożę dolegliwości brzemienności twojej, w bólach będziesz rodziła dzieci, mimo to ku mężowi twemu pociągać cię będą pragnienia twoje, on zaś będzie panował nad tobą” (1 Moj. 3:16). Tę wypowiedź musimy również uwzględnić, jeżeli chcemy właściwie zrozumieć istotę stworzenia i dalszą egzystencję człowieka, a szczególnie jaka jest przyszłość kobiety.

Któż, niż sam Stwórca nie wiedział lepiej, do jakich celów zostali stworzeni ludzie. Dlatego musimy zgodzić się z Autorem naszego życia i egzystencji, jeśli uważamy się za wierzących w Boga i chcemy Go naśladować. Inaczej, nigdy nie zrozumiemy nauczania apostoła Pawła na temat roli kobiet w małżeństwie, w rodzinie i w kościele. Do tego wrócę w końcowej części tego rozważania. Teraz chcę głównie skoncentrować uwagę na ukazaniu, iż pomimo różnych ról, jakie Stwórca zaplanował dla mężczyzny i kobiety, są oni równi dla Niego i pomiędzy sobą, oraz, że powinni tę równość okazywać w małżeństwie i nie tylko.

Gdy grzech wszedł na świat, zniszczył harmonię małżeństwa nie dlatego, że doprowadził do istnienia przywództwa i uległości tak, jak je rozumiemy dziś, ale dlatego, że zamienił skromne, kochające przywództwo człowieka we wrogie panowanie u niektórych ludzi lub zupełną obojętność u innych. Natomiast inteligentne i skłonne do posłuszeństwa kobiety zamieniły się w manipulacyjną służalczości u jednych lub bezduszną niesubordynację u drugich. Grzech nie stworzył postawy tyrana i poddanej - on zrujnował i zniekształcił pojęcia ustanowione przez Boga, powodując, że współcześnie są niechętnie przyjmowane i uważa się, że niszczą relacje w małżeństwie.

Według nauczania apostoła Pawła w Efez. 5:21-33, obowiązkiem spoczywającym na mężu jest kochać tak jak Chrystus i być gotowym oddać swoje życie za żonę. Uległość żony nie jest niewolnicza, nie jest wymuszana ani nie poniża. To nie jest sposób, w jaki Chrystus chce, aby Kościół odpowiadał na jego przywództwo. On chce, aby Kościół, jako Jego Ciało, był wolny, chętny, radosny, uświęcający się i wzrastający w Jego łasce. Innymi słowy, ten fragment Pisma ukazuje dwie rzeczy - chroni przed nadużyciami przywództwa, mówiąc mężom, aby kochali jak Jezus, i chroni przed poniżaniem w uległości, nakazując żonom, aby odpowiedziały tak, jak to Kościół robi wobec Chrystusa.

Dlatego proponuję jasne zdefiniowanie na czym polega przywódcza rola męża i uległość żony. Uważam, że przywództwo męża jest Bożym powołaniem, aby wziął na siebie główną odpowiedzialność za zarządzanie, ochronę i zaspokojenie wszystkich potrzeb w domu ze względu na Chrystusa. Natomiast uległość żony jest Bożym powołaniem do tego, aby szanowała i potwierdzała swoim obdarowaniem przywództwo męża, pomagając mu w realizacji celów dla dobra całej rodziny.

Wzajemne relacje pomiędzy mężem i żoną są obrazem  relacji pomiędzy Chrystusem, jako Głową i Kościołem, Jego Ciałem. Dlatego jest kwestią ważną, aby te relacje przebiegały zgodnie z nauczaniem biblijnym, o czym apostoł Paweł pisze otwarcie w Liście do Efezjan. Tak więc nie jest to jedynie kwestią uregulowania relacji małżeńskich na podstawie Biblii, lecz przede wszystkim, na zrozumieniu i przywróceniu w Kościele relacji przewidzianych przez Boga. W tym fragmencie znajdujemy wiele podobieństw pomiędzy relacjami małżeńskimi a Chrystusem i Kościołem. Paweł odwołał się również do słów wypowiedzianych przez Adama, gdy tylko ujrzał tę niewiastę, którą Bóg uczynił z wyjętego z jego ciała żebra - “Ta dopiero jest kością z kości moich i ciałem z ciała mojego” (1 Moj. 2:23). Niektóre rękopisy Listu do Efezjan podają rozszerzoną wersję wiersza 30 - “Gdyżeśmy członkami ciała jego, z ciała jego i z kości jego” (Efez. 5:30 [B.G.]). Jest to niewątpliwie odwołaniem do obrazu Kościoła, który został powołany w czasie, gdy Chrystus, jako “drugi Adam” zapadł w “sen śmierci”. Jak wiemy, wraz z powstaniem Chrystusa do życia, został zrodzony Kościół, jako Ciało Chrystusa.

Musimy również pamiętać o innych tekstach w Listach apostolskich na temat relacji pomiędzy mężem i żoną, które stanowią obraz Chrystusa i Kościoła. Aby go w pełni zobaczyć, musimy zajrzeć również do Listu do Koryntian, w którym czytamy: “A chcę, abyście wiedzieli, że głową każdego męża jest Chrystus, a głową żony mąż, a głową Chrystusa Bóg” (1 Kor. 11:3). Może dlatego w pierwotnym kościele, jedynie mężczyźni byli powoływani na przywódcze pozycje, gdyż ich głową była Głowa Kościoła? Przecież Paweł wyraźnie pisał, że “biskup zaś ma być nienaganny, mąż jednej żony” (1 Tym. 3:2). A do tego, przywódcy ówczesnego Kościoła wzorowali się na powołaniu przez Chrystusa pierwszych apostołów spośród mężczyzn. Chodzi tu o przywództwo zgodne z nauczaniem samego Chrystusa, który mówił:  “a ten, który przewodzi, niech będzie jako usługujący” (Łuk. 22:26). Sam Chrystus zostawił najlepszy przykład, gdy “począł umywać nogi uczniów i wycierać prześcieradłem, którym był przepasany” mówiąc: “dałem wam przykład, byście i wy czynili, jak Ja wam uczyniłem” (Jan 13:5, 15). Później, jak gdyby mając na uwadze służbę w Jego Kościele, dodał: “błogosławieni jesteście, gdy zgodnie z tym postępować będziecie” (w. 17). Na tym polega przywódcza rola męża - ma służyć swojej żonie, jak Chrystus, który “umiłował Kościół i wydał zań samego siebie” (Efez. 5:25).

Oczywiście, gdy mówimy o przywództwie w Kościele, czy też w małżeństwie, nie możemy go porównywać z tym, jak to dzieje się w świecie. Jeśli, natomiast w Kościele, jak i w małżeństwie, nie widzimy biblijnego przywództwa to tylko dlatego, że nie zachowuje się wzorca, jaki zostawił nam Chrystus. A przecież Kościół oraz małżeństwo osób wierzących i odrodzonych z Ducha Świętego, nie może opierać się na wzorcach tego świata. Boże Królestwo nie jest przecież z tego świata.

Natomiast relacja Kościoła wobec Chrystusa zobrazowana jest postawą uległości żony wobec męża. Polega ona na uznaniu przywódczej służby męża, gdyż tak postanowił Bóg w stwórczym akcie. Apostoł Paweł naucza, że “nie mężczyzna jest z kobiety, ale kobieta z mężczyzny” (1 Kor. 11:8). Później wyjaśnia młodemu Tymoteuszowi jak powinna być uporządkowana służba w Kościele. Pisze do niego wprost: “nie pozwalam zaś kobiecie nauczać ani wynosić się nad męża; natomiast powinna zachowywać się spokojnie. Bo najpierw został stworzony Adam, potem Ewa” (1 Tym. 2:12, 13). Te wszystkie polecenia i wyjaśnienia tworzą harmonijny obraz, jaki z pewnością przestrzegany był w  pierwotnym Kościele. Całe piękno Bożego stworzenia widzimy w tym, że różne role i cele, jakie On wyznaczył zarówno w małżeństwie, jak i w Kościele, są wyrazem równości, gdyż “nie masz mężczyzny ani kobiety; albowiem wy wszyscy jedno jesteście w Jezusie Chrystusie” (Gal. 3:28).

Moim celem jest ukazanie na przykładzie słów zaczerpniętych z nauczania apostolskiego oraz wypowiedzianych przez Chrystusa,  że ten obraz, jaki Bóg ukazał nam w powołaniu małżeństwa, jest celowy. I chociaż możemy mieć problemy z akceptacją i zrozumieniem tego przekazu, to jednak wobec Słowa Bożego powinniśmy zawsze okazać pełne zaufanie, pomimo braku zrozumienia, chociażby ze względu na Autora.   

Warto też pamiętać, że otrzymaliśmy Pocieszyciela, o którym sam Chrystus powiedział, że On, gdy przyjdzie, “nauczy was wszystkiego i przypomni wam wszystko, co wam powiedziałem” (Jan 14:26). Przypominam, że obiecany Duch  Święty przyszedł jakieś dwa tysiące lat temu. Tylko, czy Go słuchamy?