Prawda kryjąca się w narodzinach Drukuj Email
Autor: Biernacki Marian   
niedziela, 25 grudnia 2011 03:00

Moment narodzin mówi o charakterze, przebiegu i przeznaczeniu życia. Trzeba się tylko bliżej zainteresować i wyczuć puls rodzącego się życia. Byłem w życiu świadkiem rozmaitych narodzin. Jakże inaczej należało patrzeć na narodziny królika w klatce czy źrebaka w stajni, aniżeli na przyjście na świat mojego młodszego brata. To przecież całkiem różne kategorie życia i jego przeznaczenia.

W narodzinach Jezusa w Betlejem kryła się prawda o życiu Syna Bożego w ludzkim ciele, o jego niezwykłym przeznaczeniu i czekającej Go chwale. Czy jednak była to prawda powszechnie wiadoma? Nie. Tylko nieliczni mogli być jej świadomi, dzięki danemu im objawieniu.

Marii: I oto poczniesz w łonie, i urodzisz syna, i nadasz mu imię Jezus. Ten będzie wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego [Łk 1,31].

Józefowi: I nadasz mu imię Jezus; albowiem On zbawi lud swój od grzechów jego [Mt 1.21].

Pasterzom: Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem wszystkiego ludu, gdyż dziś narodził się wam Zbawiciel, którym jest Chrystus Pan, w mieście Dawidowym. A to będzie dla was znakiem: Znajdziecie niemowlątko owinięte w pieluszki i położone w żłobie [Łk 2,10–12].

Również sędziwy Symeon, widząc nowonarodzonego Jezusa w świątyni, prorokował: Oto ten przeznaczony jest, aby przezeń upadło i powstało wielu w Izraelu, i aby był znakiem, któremu się sprzeciwiać będą, i aby były ujawnione myśli wielu serc [Łk 2,34–35].

Pozostali świadkowie narodzin Jezusa nie mieli bladego pojęcia o tym, cóż takiego szczególnego kryło się w tych narodzinach. Przez całe dziesięciolecia myśleli o Jezusie z Nazaretu w czysto naturalnych kategoriach i takie też mieli względem Niego oczekiwania.

Jednakże Syn Boży w ludzkim ciele – czyli prawdziwy Chrystus Pan, od samego początku miał świadomość powodów, dla których przyszedł na ten świat. Ani okoliczności życia, ani ludzkie oczekiwania, nie zmieniły optyki życiowych zapatrywań Jezusa. Konsekwentnie zmierzał On do celu, który został objawiony już przy Jego narodzinach, a nawet o wiele wcześniej.

To jest moja podstawowa refleksja w te święta. Z chwilą, gdy Duch Święty tchnął we mnie wiarę w Syna Bożego, Jezusa Chrystusa, narodziłem się na nowo. W tym niezwykłym  akcie   duchowego odrodzenia zawarta została cała prawda o moim życiu i moim przeznaczeniu. Określił to sam Bóg, ponieważ – jak to wyraził apostoł Paweł – żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus; a obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał samego siebie za mnie [Ga 2,20].

Jako człowiek zrodzony z Boga mam w życiu inne kryteria i odmienne cele, aniżeli cały otaczający mnie świat. Pogrzebani tedy jesteśmy wraz z nim przez chrzest w śmierć, abyśmy jak Chrystus wskrzeszony został z martwych przez chwałę Ojca, tak i my nowe życie prowadzili [Rz 6,4].

Narodziłem się, by teraz żyć życiem Jezusa. Oznacza to, że nieodrodzeni ludzie ani nie mogą być moimi doradcami, ani też nie mogę specjalnie liczyć na zrozumienie z ich strony. Ale gdy się upodobało Bogu, który mię odłączył z żywota matki mojej, i powołał z łaski swojej, aby objawił Syna swego we mnie, abym go opowiadał między poganami, wnetże nie radziłem się ciała i krwi [Ga 1,15–16 wg Biblii Gdańskiej].

Chrześcijanin, który tej wynikającej z nowego narodzenia prawdy o samym sobie nie wyczuwa i nie nosi jej w sercu, wciąż będzie miotał się wewnętrznie, próbując pogodzić swoją duchowość ze standardami świeckiego życia. Będzie się więc w różnych sprawach upodabniał do świata, targany wyrzutami sumienia, że porzuca ideały, wpisane w jego duszę przez Ducha Świętego. 

Prawdę ukrytą w moim duchowym odrodzeniu objawia mi Pismo Święte. Gdy czytam Biblię, to rozumiem, dlaczego tak, a nie inaczej, wygląda moje obecne życie w ciele. Wiem też, do czego zmierzam wierząc w Chrystusa i jaka czeka mnie na końcu tej ziemskiej wędrówki chwała. Wszystko kryje się w nowym narodzeniu i z tego niezwykłego aktu wynika.

A Ty? Czy narodziłeś się już na nowo?