Kanał kazań i reportaży – Różnorodny wykład Słowa Bożego oraz zbiór reportaży i audycji pozyskanych od Fundacji Głos Ewangelii. W tle starannie wyselekcjonowane hymny i piosenki anglojęzyczne.
Kazania – Różnorodny wykład Słowa Bożego zwiastowanego przez znanych kaznodziejów i ewangelistów. Kanał adresowany do tych, którzy chcą się zatrzymać i pomyśleć, po co żyją.
Dziś przechodzimy do rozdziału 8. Listu do Rzymian, który zaczyna się następująco: „Przeto teraz nie ma żadnego potępienia dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie. Bo zakon Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie, uwolnił cię od zakonu grzechu i śmierci” [w.1–2]. Jeżeli jest to prawdą, że nie jestem już sam, że jestem teraz w Chrystusie, że już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus, jak czytamy w Liście do Galacjan, to nie ma żadnego potępienia dla takiego człowieka. Taki człowiek, który jest w Chrystusie, może zupełnie spokojnie patrzeć w przyszłość, może bez obaw i strachu stawać przed Bogiem, ponieważ Bóg się na niego nie gniewa. Jego winy są przebaczone, a jego przeszłość jest wymazana. Dlatego, że jest w Chrystusie, jest miły w oczach Bożych. Jest miły nie z tego powodu, że sam się zrobił dobry, ale dlatego, że Bóg patrzy na Chrystusa.
Chrystus – święty, doskonały, umiłowany Syn Boży stoi przed Ojcem, a my wszyscy – wierzący w Jezusa Chrystusa – kryjemy się w Nim. Gdy Ojciec patrzy, widzi swojego Syna umiłowanego i w tym swoim umiłowanym Synu widzi mnóstwo synów Bożych, bo takiego określenia używa Słowo Boże w 8. rozdziale Listu do Rzymian. On jest pierworodny pośród wielu braci i dzięki Niemu wszyscy jesteśmy mili w Bożych oczach. Nie ma już potępienia dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie, dlatego że pod protekcją Syna Bożego stoją oni w świetle sprawiedliwości Bożej.
Kończąc 6. rozdział Listu do Rzymian, powiedzieliśmy, że apostoł Paweł pokazał różnicę, jaka zachodzi pomiędzy byciem pod zakonem, a życiem pod łaską, na przykładzie oddania się w służbę. Fragment od 15. wersetu mówił właśnie o tym, że jeżeli człowiek jest sługą grzechu, to ten grzech nad nim panuje. Nie jest tak, że ktoś ulega grzechowi, ale sługą grzechu wcale nie jest i mu nie podlega. Jeżeli wciąż na nowo musi robić to, czego nie chciałby już robić, jeśli ciągle powraca do czegoś, z powodu czego wczoraj pokutował przed Bogiem, to jest sługą grzechu. Grzech mu nakazuje, a on to wykonuje. Gdy ktoś jest sługą Chrystusa, to jest oddany w służbę Chrystusowi. Nie służy już grzechowi, bo Chrystus nie służy grzechowi. Jeżeli więc ktoś jest w Chrystusie, to na pewno nie służy grzechowi.
To, co zachodzi pomiędzy zakonem i łaską, jest bardzo istotną sprawą. Przyznaję, że przez całe lata miałem z tym mętlik w głowie. Zastanawiałem się, jak to jest z zakonem i łaską? Rozumiałem, podobnie jak wielu chrześcijan, że zakon to jest coś złego. Coś, co nas przytłacza, co już nie jest ważne, bo teraz jest czas łaski. Jednak, gdy czytałem Słowo Boże, widziałem, że zakon jest dobry, że ani jota z niego nie przeminie. Dowiadywałem się, że Pan Jezus nie przyszedł rozwiązać zakonu. Z jednej strony słyszałem więc, że zakon jest zły, a teraz jest czas łaski i cieszyłem się z tego. Z drugiej zaś strony, czytałem w Biblii, że zakon wcale nie jest zły, a dobry, że nie jest pochodzenia diabelskiego, a Pańskiego, i dlatego nigdy nie przestanie być ważny.
Podczas naszego ostatniego spotkania, kiedy kończyliśmy piąty rozdział, przeczytaliśmy takie słowa: "A zakon wkroczył, aby się upadki pomnożyły; gdzie zaś grzech się rozmnożył, tam łaska bardziej obfitowała, żeby jak grzech panował przez śmierć, tak i łaska panowała przez usprawiedliwienie ku żywotowi wiecznemu przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego" (w. 20-21).
"A zakon wkroczył, aby się upadki pomnożyły". Kiedy coś takiego się czyta i nie rozumie się tego w znaczeniu duchowym, można wyprowadzić pochopny, błędny wniosek, że tak naprawdę, gdy grzech pojawia się w naszym życiu i rozmnaża się, to nic takiego złego się nie dzieje, bo łaska Boża może bardziej obfitować. Skoro widać więcej grzechu, to widać też będzie więcej łaski Bożej. Oczywiście, taki wniosek może się pojawić, ale byłby to wniosek człowieka, który zupełnie nie rozumie spraw duchowych, a więc i tego, co Bóg dla nas zrobił w Jezusie Chrystusie.
Kończąc nasze poprzednie rozważanie mówiliśmy, że wiara, jeśli jest w naszym życiu, to musi się w jakiś sposób przejawiać. Łatwo jest mówić, że się ma wiarę w Boga, ale ma to być przecież widoczne w życiu. Wielu ludzi w Polsce mówi, że ma wiarę w Boga. Powiedziałbym, że ponad dziewięćdziesiąt procent przyznaje się do tego, tyle że gdy pojawia się myśl o śmierci, to się jej boją. Kiedy przychodzi pokusa, to jej ulegają, a kiedy cierpienie, to się załamują. Gdy do domu zagląda niedostatek, to popadają w panikę. I niektórzy z takich wierzących kończą w szpitalu psychiatrycznym, niektórzy popełniają samobójstwo, a większość po prostu marnie wegetuje, kręcąc się wciąż wokół niemal wyłącznie materialnych spraw. Cóż z tej wiary wynika? Niewiele. Wiara w Boga powinna się w życiu konkretnie przejawiać.
Przechodzimy dziś do piątego rozdziału Listu do Rzymian. Pojawia się tu pierwsza myśl, która pokazuje, co wynika z wiary w Boga: „Usprawiedliwieni tedy z wiary, pokój mamy z Bogiem przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa, dzięki któremu też mamy dostęp przez wiarę do tej łaski, w której stoimy, i chlubimy się nadzieją chwały Bożej. A nie tylko to, chlubimy się też z ucisków, wiedząc, że ucisk wywołuje cierpliwość, a cierpliwość doświadczenie, doświadczenie zaś nadzieję; a nadzieja nie zawodzi, bo miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który nam jest dany” [w. 1-5].